piątek, 12 września 2014

Studium frustracji B2, czyli jak zmieniać rzeczywistość zaczynając od swojej głowy

Ten moment, kiedy życie zaskakuje Cie rano kolejnym remontem, tym razem renowacja mieszkania piętro wyżej, podczas gdy równolegle obok codziennie od 7 rano wiercą,  kują i chuj wie co tam się jeszcze dzieje.
Ale myślisz sobie: spokojnie, w takich warunkach mimo wszystko da się pracować.
 I wówczas dochodzą do Ciebie dźwięki ulicznej napierdalanki na harmoszce, radosny pan gra sobie w najlepsze wszystkie "przybyli ułani pod okienko" i inne skoczne melodie  (zagłuszane oczywiście przez te remonty) i już myślisz sobie, że jesteś w średnio-zaawansowanym (B2) stadium frustracji i wkurwienia, że to już chyba naprawdę zgorzkniały copywriter Tobą zawładnął albo, jak twierdzi moja znajoma, może to staropanieństwo, które trzeba podlewać alkoholem. Już witasz się z mentalnym wiekiem trzydzieści plus, przeliczasz hajs, który wydasz na kremy przeciwzmarszczkowe, które i tak nie zatuszują niczego, niczego tez nie wygładzą. Oblicze wkurwienia jest ciężkie to ukrycia. 

  
Przecież można to wszystko wyśmiać, można z tego zrobić czeską komedię, niekoniecznie rodzimy dramat w stylu „Dnia Świra”. Zamiast budzika budzą Cie dwie ekipy remontowe i to za darmo! W dodatku o odpowiedniej godzinie. Nie powiecie mi, że to zdarza się często.
Można cieszyć się z tego, że w piątkową noc oglądasz sobie „Dziewczęta z Nowolipek” na Kino Polska i wcale nie oznacza to, że potrzebna jest interwencja psychiatry. 


 Dziś mam okazję to docenić, pojutrze obudzi mnie już śpiew ptaków (wersja idylliczna) albo raczej wrzask „Olka wstawaj”, który  pochodzić będzie od jednej z tych krzyczących rano kobiet, które również mają na imię Olka i spędzają z Tobą czas na działeczce pod Wawą w pięknych okolicznościach przyrody. A im więcej trunków, tym okoliczności bardziej wzniosłe.
To będzie już inna rzeczywistość, gdzie udajesz mieszczucha znającego się na grzybach, który w ogóle nie przejmuje się upierdoleniem spodni keczupem czy też błotnymi śladami psich łap. Dużych łap. 
Dwa światy, w każdym może być wesoło, o ile pamiętasz o aktywowaniu swojego poczucia humoru i w razie irytacji liczysz do 100, a może i dalej.


Gdzieś błąka się po świecie taka książeczka z ćwiczeniami, jak jedno zdanie zapisać na 100 sposobów. Chyba powinien powstać  mini poradnik uświadamiający, że na jedną sytuację możesz spojrzeć z kilku perspektyw, nie dostając przy tym zawrotów głowy. Od tego zależy, czy obudzisz się na pełnym wkurwie i utożsamisz z bohaterem dramatu polskiego, czy wstaniesz ze złośliwym uśmiechem i pieśnią na ustach, bo
 „i tak warto żyć”.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz