sobota, 9 sierpnia 2014

Dwa tygodnie w slow motion, czyli życie po "ała ała, boli, chyba skręcona”

Bo ktoś czasem musi ponieść krzywdę na parkiecie. Tego dnia działo się wiele fajnych rzeczy i nie żałuję niczego, feralnego podskoku również. Ciąg dalszy przyniósł wiele śmiechu, choć może wyłączmy z tej radosnej atmosfery godziny spędzone na SORze. Babie z pracowni RTG chyba dodatkowo płacą za bycie jędzą, bo starała się bardzo.W każdym razie oglądanie „Na dobre i na złe” nie przygotowało mnie na takie widoki i doświadczenia.




Jedna diagnoza przykuwa do łóżka na pewien czas, każe ograniczać wędrówki do tych, które powstają w umyśle (teraz podróżuję w snach).
Okazuje się, że musisz nauczyć się chodzić na jednej nodze. Spoko, zawsze to jakieś nowe doświadczenie,  dwa tygodnie przymusowej zmiany trybu życia (o urlopie nie ma mowy, ilość pracy nie maleje, więc uskuteczniam jakże zbawienną „zdalkę”). Tu z miejsca pozdrawiam wszystkich copywriterów z 213, którzy pracują w pocie czoła. Dosłownie, bo gdzieżby u nas szukać klimatyzacji… 

Zaczyna się sielankowo. 
  • masz kolejny  temat do obgadania ze swoją babcią, tym razem są to kule lekarskie, a konkretniej ich krytyka (ooj tak, ta jest do kitu, nieregulowana!).
  • co chwilę drzesz się, żeby Twoja siostra na chwilę przyszła, bo potrzebujesz małego wsparcia pod tytułem „przynieś-podaj-zrób-ratunku”. Ona odwrzaskuje „ZAAAAARAAZ” i wcale się nie pojawia. Złośliwi domownicy twierdzą, że nauczyła się tego ode mnie
  • zaczynasz żyć w slow motion, masz więcej czasu na czytanie książek (przez parę dni wyzerowałam już kilka, na wszelki wypadek fundusz na okulary rośnie)
  • masz czas w spokoju wypić kawę i nie stresować się, że jest jakiś kofeinowy deadline. Nie ogranicza Cię nic, każdego dnia obowiązuje wielka dolewka
  • nie wydajesz już kasy w sklepach stacjonarnych. Wydajesz ją w necie. Oczywiście na kolejne książki
  • wyglądasz jak Bridget Jones w fazie „no man, no problem” 

  • mimowolnie stajesz się słuchaczem osiedlowego radia, czyli tych wszystkich rozmów, które toczą się pod twoim oknem (II piętro, wszystko słychać). Pan Mietek rozmawia 40 minut z panem Kaziem, nigdzie im się nie spieszy. Dzieciaki drą mordy od południa (najczęściej powtarza się „AŁAAAA”), natomiast wieczorem pałeczkę przejmują samce zaznaczające swój teren rytualnym piciem i oczywiście obsikiwaniem piaskownicy, która de facto jest teraz czymś bardziej skomplikowanym, niż piaskownicą, ponieważ zamiast piasku zawiera ... krzaczki (jeśli chodzi o pomysły naszej osiedlowej administracji, to twórczość Salvadora Dali wypada przy nich blado, ale o tym może innym razem). Kiedy słucham tych typków sączących pod blokiem browce o 23, to mam wrażenie, że do ich stanu umysłu bardziej pasuje mleko w proszku Bebiko, maksymalnie oranżada Helena
  • pochłaniasz paczkę ciastek, które akurat masz pod ręką. Bo kto choremu zabroni?
  • w pokoju zauważasz pająka i nie możesz przed nim uciec, więc szykujesz się na konfrontację, która dla jednego z przeciwników zakończy się śmiercią. W najlepszym wypadku wyrzuceniem z raju
  • nie sprzątasz pokoju i wokół Ciebie narasta chaos. Mimo to czujesz spokój
  • twoje obecne wydarzenie z życia to wygranie książki w konkursie
  • po czterech dniach nie wyobrażasz już sobie codziennego wstawania o 6 rano, po 4-5 godzinach snu
  • pytasz siostrę, czy Cię kocha. Słyszysz: poczekaj, tylko sprawdzę, czy przyszedł od Ciebie przelew i wtedy odpowiem! 

Po tygodniu masz już tego wszystkiego serdecznie dość i tęsknisz za niewyspaniem, przeładowanymi o 7 tramwajcami, w których wstrzymujesz oddech, za kawą o 8 rano, ludźmi, słońcem, bieganiem po mieście, za jakąś adrenalinką, nawet za zmęczeniem. Masz ochotę wsiąść do taksówki o 2 w nocy i jechać nad Zegrze na fajka. W piżamie.

Gdy zdolność ruchu jest ograniczona, budzą się demony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz