Jest taki moment w życiu każdej copywriterki, kiedy gdzieś
między frezarkami, podnośnikami koszowymi, alternatorami, nożycami krążkowymi
do blach, spawarkami elektrycznymi, napinaczami suwakowymi czy podstawkami
wahliwymi (kąt wychyłu 12stopni) ma ochotę gorzko zapłakać, rzucić się na
podłogę i walić w nią pięściami (jesli nie masz worka bokserskiego - dobre i to).
Ma nawet ochotę zacytować fragment piosenki śpiewanej przez Annę
Marię Jopek „Adminie, zatrzymaj Internet, ja wysiadam”.
Kiedy rozgrywa się ta scena kobiecej histerii i chwili
bezsilności, w zapomnienie odchodzą slogany o równouprawnieniu. Chyba, że
kobieta interesuje się frezarkami i
laserowym cięciem wodą, a zamiast pudelka.pl odpala modele części do
maszyn w systemie CAD i zachwyca się nimi, zupełnie jak najnowszymi ploteczkami serwowanymi
przy porannej kawusi. Pisząca to kobieta z całą pewnością nie interesuje się
tymi tematami, wręcz posunęła się do niemej nienawiści w stosunku do nich.
Ale o czym to ja?
A tak, kiedy (tu występuje dalsza wyliczanka):
ma się chęć trzasnąć swoja siłę gdzieś w kąt i być znowu
nieporadną kobietką, która chce się schować przed światem, a może raczej pokazać
światu faka i tupnąć nogą (do dziś tupanie mi się zdarza, na szczęście pani
Ela, mieszkająca piętro niżej, to wyrozumiała i pogodna kobieta).
Ma się ochotę wypić butelkę szampana (chrzanić kieliszki,
truskawki też, bo tylko przeszkadzają w konsumpcji alkoholu) siedząc w kąpieli
pełnej piany , którą to kąpiel przygotuje jej facet, którego nie ma, więc może
jej kot, a sory, kota też nie ma (forever alone).
Kiedy chce po prostu tkwić w tym niezdecydowaniu godzinę lub
dwie, trzy dni lub dziesięć– czy iść na siłownę czy zostać w domu, posłuchać
przerażającego wiatru (wichrowe blokowisko i jego wszystkie odcienie szarości)
czy odpalić jakieś dziwne kawałki lat 90 i tańczyć po pokoju obijając się o
meble, zeżreć coś czy nie zeżreć, iść na piwo czy popracować więcej, obejrzeć M
jak Miłość i zobaczyć, jak nauczyciel Natalki
dostaje wpierdol od Marka za zbałamucenie mu córki, czy obejrzeć jakiś program
w stylu „Kto zabił”, już na samym początku orientując się, kto zabił?
Tak, można sobie na to pozwolić. Czasem. Jeśli nie jesteś kobietą, ale wyżej wymienione objawy czy zachowania czujesz/przejawiasz/uskuteczniasz, to nic złego. Masz prawo ponarzekać, potupać, zawracać ludziom dupę, że jest Ci źle. Czasem.
Jednak jest taki moment w życiu każdej copywriterki, kiedy
musi swoje nikogo nie interesujące mądrości opublikować, udostępnić, zespamować
znajomym skrzynki, obkleić Fejsbuka nowym postem, wyłączyć Worda i odnaleźć się
gdzieś między frezarkami, podnośnikami koszowymi, napinaczami suwakowymi i ...