środa, 1 stycznia 2014

Nothing is new today

Siostry polonistki i bracia poloniści - trzeba mi wybaczyć wszystkie błędy, jakie tu z premedytacja i ignorancją popełniam. Szczególnie wrażliwym na wszelkie błędy odradzam moje bazgroły już na wstępie. Studia polonistyczne zobowiązują, ale ktoś musi być czarną owcą wydziału – przyjmuję tę rolę na klatę.

A tera konkrety. To mój drogi blog, na pierwszym jest więcej zdjęć niż treści, ale treści zaczęło mi ostatnio brakować, dlatego popełniam tę zbrodnię i zachęcam do odwiedzin Bazgrołów Zawadzkiej. 

Znajdą się tu różne rzeczy, tu będzie dział się kosmos tekstowy na miarę "nie znam się, to się wypowiem". Zapnijcie pasy.


1 stycznia to data banalna na rozpoczynanie czegokolwiek – jedyna rzeczą, która się wówczas naprawdę zaczyna, to ból głowy, który pozostawia słodką pamiątkę jeszcze przez długi czas.

1 stycznia to dzień, w którym siedmiolatek gania po domu i wrzeszczy radośnie przez kilka godzin, co skutkuje chęcią natychmiastowego ogłuchnięcia; dzień ewakuacji od świata, dzień patologicznej chęci pożerania śmieciowego jedzenia, dzień piżamy i celebracji istnienia swojego łóżka, w którym nie ma żadnego 39,9 obok i można się przewalać na wszystkie strony świata.
A teraz konkret i żar postanowień, o których zapominamy juz kolejnego dnia.

  • mniej gadania przez fejsa, w ogóle mniej gadania!
  • mniej narzekania, więcej zachwytu nad pierdołami („Ojej, znowu uciekł mi tramwaj, nie szkodzi, zaraz przecież przyjedzie następny, może nawet będzie w nim miejsce stojące!”)
  • mniej wycieczek po internecie, więcej po szlakach
  • mniej frajerów i każdego rodzaju patologii męskiej – niestety, przyciągamy się magnesami, a ciężko jest walczyć z niezaprzeczalnymi zasadami panującymi w świecie fizyki
  • mniej jedzenia – ciężko to skomentować, 
  • mniej dzielenia sie swoimi snami - znajomi dochodzą do wniosku, że najbliższe wakacje powinnam spędzić w zakładzie zamkniętym
  • mniej rzucania telefonem o podłogę, w ogóle mniej kontaktu z podłogą
  • więcej czasu na siłce, mniej wieczornych rozmyślań przy lodówce
  • mniej uciekania od interwałów
  • więcej czytania książek, namiętnie przeze mnie  magazynowanych w ilościach hurtowych (teoretycznie mają doczekać się swoich pięciu minut na mojej emeryturze, której i tak nie dostanę/nie dożyję)
  • mniej snu/więcej wmawiania sobie, że go nie potrzebuję 

Czasem warto  spisać wszystkie "chcę/zrobię" , żeby potem zobaczyć, jak bardzo spada nam poziom motywacji we krwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz