Siostry polonistki i bracia poloniści - trzeba mi wybaczyć
wszystkie błędy, jakie tu z premedytacja i ignorancją popełniam. Szczególnie wrażliwym na wszelkie błędy odradzam moje bazgroły już na wstępie. Studia polonistyczne zobowiązują, ale ktoś musi
być czarną owcą wydziału – przyjmuję tę rolę na klatę.
A tera konkrety. To mój drogi blog, na pierwszym jest więcej zdjęć niż treści, ale treści zaczęło mi ostatnio brakować, dlatego popełniam tę zbrodnię i zachęcam do odwiedzin Bazgrołów Zawadzkiej.
Znajdą się tu różne rzeczy, tu będzie dział się kosmos tekstowy na miarę "nie znam się, to się wypowiem". Zapnijcie pasy.
Znajdą się tu różne rzeczy, tu będzie dział się kosmos tekstowy na miarę "nie znam się, to się wypowiem". Zapnijcie pasy.
1 stycznia to data banalna na rozpoczynanie czegokolwiek –
jedyna rzeczą, która się wówczas naprawdę zaczyna, to ból głowy, który
pozostawia słodką pamiątkę jeszcze przez długi czas.
1 stycznia to dzień, w którym siedmiolatek gania po domu i
wrzeszczy radośnie przez kilka godzin, co skutkuje chęcią natychmiastowego
ogłuchnięcia; dzień ewakuacji od świata, dzień patologicznej chęci pożerania
śmieciowego jedzenia, dzień piżamy i celebracji istnienia swojego łóżka, w którym
nie ma żadnego 39,9 obok i można się przewalać na wszystkie strony świata.
A teraz konkret i żar postanowień, o których zapominamy juz kolejnego dnia.
A teraz konkret i żar postanowień, o których zapominamy juz kolejnego dnia.
- mniej gadania przez fejsa, w ogóle mniej gadania!
- mniej narzekania, więcej zachwytu nad pierdołami („Ojej, znowu uciekł mi tramwaj, nie szkodzi, zaraz przecież przyjedzie następny, może nawet będzie w nim miejsce stojące!”)
- mniej wycieczek po internecie, więcej po szlakach
- mniej frajerów i każdego rodzaju patologii męskiej – niestety, przyciągamy się magnesami, a ciężko jest walczyć z niezaprzeczalnymi zasadami panującymi w świecie fizyki
- mniej jedzenia – ciężko to skomentować,
- mniej dzielenia sie swoimi snami - znajomi dochodzą do wniosku, że najbliższe wakacje powinnam spędzić w zakładzie zamkniętym
- mniej rzucania telefonem o podłogę, w ogóle mniej kontaktu z podłogą
- więcej czasu na siłce, mniej wieczornych rozmyślań przy lodówce
- mniej uciekania od interwałów
- więcej czytania książek, namiętnie przeze mnie magazynowanych w ilościach hurtowych (teoretycznie mają doczekać się swoich pięciu minut na mojej emeryturze, której i tak nie dostanę/nie dożyję)
- mniej snu/więcej wmawiania sobie, że go nie potrzebuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz